poniedziałek, 16 lutego 2015

ILE JEST CZŁOWIEKA W CZŁOWIEKU?

Codziennie widzę dowody na bezduszność i ignorancję ludzi poprzez obserwowanie licznych profili przeróżnych fundacji pro zwierzęcych na facebooku. Zdecydowanie rzadziej bywam sama świadkiem takich sytuacji. Kiedy jednak staję oko w oko z problemami z którymi na całym świecie borykają się zwierzęta i ludzie, wyzwala się we mnie ogromna siła napędzana przez złość do ludzi tylko z nazwy.

Kim trzeba być, by potrącić psa i odjechać bez zatrzymania? Czy człowieka bez tak ważnej cechy nazywanej „człowieczeństwem” można nadal nazywać człowiekiem? Czy empatia i współczucie naprawdę są uczuciami które umierają?
Dzisiaj będąc na spacerze z moimi psami byłam świadkiem strasznego zdarzenia. Niewielki piesek w typie yorka biegł przed siebie po chodniku, z początku pomyślałam że goni właściciela, lecz zapaliła mi się czerwona lampka kiedy zaczął biec środkiem jezdni a nikt na to nie zareagował. Szybko odwróciłam się by zapiąć Larego na smycz i w momencie kiedy podawałam ją mojemu chłopakowi by móc pobiec za tym psem usłyszałam „bum!”. Odwróciłam się, pies leżał na środku dwupasmówki, kierowca odjechał, inni kierowcy sprawnie wymijali bezwładne ciałko które przecież żyło.

Ruszyłam co sił w stronę psa, samochody zatrzymały się dopiero gdy wyskoczyłam im przed maski i łaskawie pozwoliły mi zdjąć psa z drogi. Nikt nie wysiadł, nie zaproponował pomocy, o nic nie zapytał, po prostu niecierpliwie czekali aż usunę przeszkodę z drogi.
Pobiegłam z małą na trawnik, chyba nawet na chwilę straciła przytomność ale zaraz ją odzyskała, wyginała się i była bardzo napięta. Położyłam ją delikatnie na trawie. Na całe szczęście okazało się że kobiety z budynku Uniwersytetu Medycznego zobaczyły z okna całe zajście, spytały mnie czy mam samochód i jedna z nich, Paulina o ogromnym sercu ubrała się i wybiegła do nas.
Mój chłopak zabrał Ajsa i Larego do domu co było trudne bo kompletnie nie wiedzieli co się dzieje, a my pojechałyśmy do kliniki weterynaryjnej. Całe szczęście nie było daleko do dobrze wyposażonej kliniki która regularnie pomaga potrzebującym psom.
Suczka, prześliczna ok. 2-3 letnia Yorkshire terierka z początku nie napawała optymizmem, było podejrzenie złamania kręgosłupa. Na szczęście prześwietlenie wykazało żadnych złamań. Była po prostu przerażona i w szoku. Niestety jest też zła informacja, dostała ataku padaczki lecz jest pod troskliwą opieką lekarzy.
Opieki nad nią podjęła się Fundacja Niechciane i Zapomniane która opłaci jej leczenie.

Do wypadku doszło za skrzyżowaniem Zielona – Żeligowskiego w Łodzi po godzinie 15. Suczka prawdopodobnie komuś się zgubiła, nie posiadała obroży ale miała na sobie  ubranko, prawdopodobnie ręcznie uszyte.  Ma ok. 2-3 lata i przepiękne srebrne umaszczenie. Była zadbana i ostrzyżona.  Przebywa w lecznicy przy ulicy Gdańskiej 81 i czeka na swojego opiekuna.


Informacje o suni będą pojawiały się na blogu na bieżąco. Jeżeli ktoś coś wie na jej temat niech skontaktuje się ze mną na maila albo z lecznicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz