poniedziałek, 16 lutego 2015

DOBRANOC


Wczorajszej nocy, o godzinie 3:15 sunia z wypadku którego byłam świadkiem odeszła. Choć wydawało się, że suczka w wypadku nie odniosła poważnych obrażeń, o godzinie 18 jej stan zaczął się pogarszać. Miała obrzęk mózgu który został uszkodzony, oraz niewydolność krążeniowo – oddechową.  Mimo walki weterynarzy o jej życie przez niemal całą noc, nie udało się jej uratować.
Już nie cierpi.

Jestem bardzo rozczarowana, zła i smutna. Wychodząc z kliniki miałam nadzieję że suczka z tego wyjdzie, w poniedziałek trafi do domu tymczasowego gdzie będzie czekać na swojego opiekuna. Jestem zła na tych wszystkich ludzi, którzy wykazali się obojętnością i smutna, że tak cudowne, delikatne i niewinne stworzonko które miało przed sobą jeszcze dużo czasu odeszło za wcześnie.
Mam do siebie absurdalny żal, że zamiast zareagować od razu, stałam i zastanawiałam się czy ona jest sama, czy ci ludzie idący przed nią to jej opiekunowie. Dopiero zareagowałam gdy miałam pewność, że to nie jest ich pies. Że pół minuty przesądziło o jej życiu. Trudno mi z tym teraz żyć.

Mam jednak rzadkie przynajmniej w moim wypadku uczucie, że byłam w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Że żaden „litościwy” kierowca nie zdecydował się jej przejechać by skrócić jej cierpień.
Teraz jestem potrzebna medorowej Ciapci dla której znalazłam cudowny dom, i której muszę zorganizować do niego podróż. Być może spędzi święta w swojej nowej rodzinie, która będzie ją kochać do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz