OD ZDJĘCIA DO NOWEGO DOMU
Ratować psie istnienia można na wiele sposobów, na przykład robiąc im zdjęcia. Udowadnia to Aleksandra Sypniewska która robiąc zdjęcia bezdomnym psiakom znajduje dla nich nowe domy. I nie są to byle jakie zdjęcia tylko prawdziwie profesjonalne fotografie prezentujące zwierzaki od najlepszych stron. Dzięki jej pracom rosną szanse na znalezienie domów nawet dla starych, schorowanych i kalekich psiaków.
Aleksandra oprócz talentu i wielkiego serca ma również pomysł na poszerzenie swojej działalności, chce przeprowadzić szkolenia wolontariuszy z zakresu fotografii zwierząt oraz zakupić sprzęt by niezależnie od warunków panujących na dworze jej mali modele mieli zawsze świetne zdjęcia. Możemy jej w tym pomóc, wystarczy wejść na www.stypendiumzwyboru.absolvent.pl/uczestnicy/second-chance-photos-1289 i oddać swój głos na projekt Second Chance Photos. Więcej jej prac możecie obejrzeć na www.fotopsy.pl
Przekonajcie się że warto.
Pies moim życiem: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze schroniskiem?
Aleksandra Sypniewska: Ze schroniskiem jestem związana dość długo jak na swój wiek, bo od 9 lat. ;) W gimnazjum, podczas letnich wakacji, postanowiłam udać się do Schroniska dla Zwierząt w Kaliszu. Początkowo moja praca tam nie była zbyt ciekawa: najpierw musiałam zająć się pracami porządkowymi (tak, to ładne określenie do zbierania kup z placu ;)), pomocą w kuchni, i dopiero na koniec mogłam wziąć psa na spacer - moją ulubienicą była Kara, czarna suczka, która znalazła dom w ostatni dzień wakacji.
PMŻ: Skąd pomysł fotografowania psów?
AS: Fotografowałam psy odkąd zostałam wolontariuszką - to akurat nic szczególnego, bo każdy wolontariusz robi zdjęcia, by wypromować swoich podopiecznych. Jednak kiedy przyjrzałam się ogłoszeniom z perspektywy osób poszukujących psa, doszłam do wniosku, że wszystkie zdjęcia są podobne, a często tylko impuls decyduje o kliknięciu w ogłoszenie. Tym impulsem jest nierzadko dobre zdjęcie, wyróżniające się na tle pozostałych. I to jest zarazem jedyna szansa dla wielu psów -
starszych, kalekich... Zaczęłam się zatem zagłębiać w tajniki fotografii by pomóc w szczególności tym psom, które bez dobrej reklamy nie mają szans na dom.
Do fotografii zawsze mnie ciągnęło, więc postanowiłam stopniowo odkładać na wymarzony obiektyw, który nota bene tani dla studentki nie jest. Uzbroiłam się w cierpliwość i po dwóch latach zbierania pieniędzy kupiłam teleobiektyw. I wtedy zaczęło się na dobre. ;) Kilka konkursów, w których zostałam nagrodzona, zaczęły mnie utwierdzać w tym, że to co robię, komuś się podoba. Największa radość jest jednak gdy nowi właściciele psa, któremu robiłam zdjęcia do ogłoszeń, mówią mi, że akurat to zdjęcie, które ja zrobiłam, przykuło ich uwagę i w pewien sposób zadecydowało o adopcji.
PMŻ: W jaki sposób wpływa to na adopcję?
AS: Przede wszystkim moim celem jest zrobienie takiego zdjęcia, które przykuje uwagę potencjalnych domów. Gdy impuls zadziała i zadzwoni do nas ktoś chętny na adopcję psa, to potem reguły są już standardowe: przeprowadzam rozmowy, wizyty przedadopcyjne, dokładnie sprawdzam przyszłych opiekunów, a gdy mam jakieś wątpliwości nie zgadzam się na adopcję. Ważne jest, by ludzie byli zaangażowani, nie pozwalam na pochopne decyzje, bo na przykład zdjęcie kogoś wzruszyło, ale tak naprawdę nie ma warunków na adoptowanie jakiegokolwiek psa. Na szczęście takich sytuacji wbrew pozorom nie jest wiele. Jednak właśnie to ten pierwszy element adopcji psa, czyli kliknięcie w ogłoszenie i zainteresowanie się ofertą, jest często barierą nie do przeskoczenia. Wiele wolontariuszy załamuje ręce, kiedy pies jest intensywnie ogłaszany od roku, a nie było żadnego telefonu czy e-maila w jego sprawie. Wtedy należy się zastanowić co sprawić, by pies stał się zauważalny w gąszczu ogłoszeń - czyli zrobić wyróżniające się zdjęcia. Z dalszą procedurą, czyli "prześwietleniem" domów, zazwyczaj wolontariusze radzą sobie bardzo dobrze.
PMŻ: Ile psiaków na ile znajduje domy?
AS: Skuteczność znajdowania domów dla psów dzięki moim zdjęciom jest duża, choć wciąż nie stuprocentowa - niestety starsze psy, które fotografuję, często są już u schyłku życia. Udało mi się wyadoptować dzięki dobrym zdjęciom Maksi - psią emerytkę, porzuconą po 12 latach w Boże Narodzenie, Colina - psa w typie border collie z krzywym zgryzem, Dastiego - najpospolitszego, szarego i kompletnie nie wyróżniającego się, niemłodego kundla, Hamleta z chorymi oczami, przerażoną Etnę, która nie podchodziła do człowieka a nawet suczkę, która z zaborczości zagryzła dwa inne psy... Wszystkie adopcje są zakończone happy endem, a z każdym domem mam wciąż kontakt. Do tego fotografuję również wiele psów, których adopcji nie prowadzę, ale przyczyniam się do pomocy im robiąc zdjęcia. Dziś fotografowałam Bunię - radosną mikrosunię o pyszczku fenka. ;) Chciałabym mieć stuprocentową skuteczność w znajdowaniu psom domów - nie wiem czy to możliwe, ale wiem, że liczbę szczęśliwych adopcji mogę zwiększyć dzięki robieniu jeszcze lepszych zdjęć. Inspirację czerpię od wielu zagranicznych fotografów, m.in. Tima Flatch'a (i jego seria zdjęć Dogs:Gods), Illony Haus (kanadyjskiej fotografki Scruffy Dog), Teresy Berg (również pomagająca w adopcjach psów). Jednak podczas fotografowania napotykam się na przeszkody, których nie jestem w stanie pokonać bez rozbudowania swojego zaplecza sprzętowego. Wiem jak takie zdjęcia wykonać w teorii, ale w praktyce nie mam na to póki co szans, bo na przykład potrzebuję sprzętu oświetleniowego z softboxem. Gdy dowiedziałam się o Stypendium z Wyboru, postanowiłam spróbować uzyskać stypendium na ten właśnie sprzęt.
PMŻ: Jak wiele takich sesji wykonujesz tygodniowo?
AS: To zależy od sezonu. Zimą i w trakcie sesji egzaminacyjnych na studiach mniej. ;) A poza tym - za każdym razem, gdy ktoś mnie poprosi o pomoc lub po prostu psom w schroniskach, gdzie jestem
wolontariuszką.
PMŻ: Czy masz jeszcze jakieś pomysły na promocję adopcji za pomocą zdjęć?
AS: Tak, pomysłów mam dużo. Między innymi chciałabym wykorzystać fakt, że jestem w Warszawie, gdzie najwięcej się dzieje i prosić celebrytów o pomoc w szukaniu domów dla psów. Nawet jestem po wstępnych rozmowach na ten temat i być może niedługo jakiś nieadopcyjny psiak będzie promowany przez znaną osobę. :) Jednak żeby wykonać taką sesję muszę mieć 100% pewność, że ona się uda - a lampy plenerowe dałyby mi poczucie niezależności od warunków, jakie zastanę w momencie, kiedy celebryta znajdzie dla mnie chwilę czasu. Pomysłów jest dużo więcej i jak najbardziej mają one szanse realizacji. :)
PMŻ: Co zrobisz ze stypendium? W jaki sposób nauczysz innych robienia dobrych zdjęć psiakom?
AS: Szkolenie miałoby część teoretyczną i praktyczną. Teoria obejmowałaby krótki kurs działania aparatu, podstawowe zasady kompozycji, sztuczki przydatne w pracy z psami, krótki opis sygnałów uspokajających i informacje jak zapewnić psu komfort w trakcie sesji i dlaczego jest to klucz do sukcesu. Część praktyczna - fotografowanie psów schroniskowych w plenerze wraz z użyciem lamp plenerowych, jak i światła zastanego. Każdy z wolontariuszy otrzymałby materiały podsumowujące całość nabytej wiedzy.
Oprócz Oli o stypendium w celu pomocy psom stara się również inna osoba, jest nią Daniel Stawarskiktóry opracował projekt „Dzieci gorszego Doga” polegający na wyjeździe do Tajlandii i w ramach wolontariatu przeprowadzaniu sterlizacji psów.
Na niego również możecie zagłosować ponieważ Stypendium z Wyboru otrzymają osoby z największą ilością głosów, dzięki czemu możemy głosować wielokrotnie.
Zatem głosujcie również tutaj -www.stypendiumzwyboru.absolvent.pl/uczestnicy/dzieci-gorszego-doga-podaj-lape-daj-glos-1026
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz