poniedziałek, 16 lutego 2015

KOLCZATKA CZY HALTER?

Obecnie wiele się mówi na temat szkodliwego wpływu stosowania kolczatki. Trwa niemal krucjata przeciwko temu narzędziu i jego zwolennikom.
Co zabawne, te same osoby sięgają bez wyrzutów sumienia po równie awersyjne narzędzie jakim jest halter, wychodząc z założenia że nadal pracują z psem pozytywnie.
Nie jestem przeciwniczką stosowania tych narzędzi pod warunkiem, że korzysta się z nich rozsądnie i przemyślanie. Istotne jest również rozgraniczenie sytuacji, w których sięga się po każde z nich. Dlatego postanowiłam napisać trochę o pracy z pomocą kolczatki, oraz haltera. Różnica nie jest tak ogromna jak z początku może się to wydawać. Opiera się ona głównie na tym, że praca z kolczatką polega na nagradzaniu i korygowaniu, natomiast z halterem tylko na nagradzaniu. Nie mniej jednak halter sam w sobie jest już awersyjny i o tym przekonacie się w dalszej części wpisu.

Kolczatka

90% lub więcej osób które mam okazję spotykać podczas spacerów łódzkimi ulicami stosują kolczatki nieprawidłowo. Są to przeważnie właściciele psów dużych, ale spotkałam się również z shih tzu i yorkami których szyje zdobiły metalowe kolce.
Zwykle wygląda to mniej więcej w ten sposób – za duża kolczatka wisi na psiej szyi niczym srebrny łańcuszek zdobiący kobiecy obojczyk. Ubrany w nią pies wisi na niej i bez skrępowania ciągnie opiekuna niczym parowóz. Zwykle do kompletu dopięta jest smycz automatyczna.
Dlaczego pies ciągnie? Ano dlatego że psy bywają bardzo odporne na ból, i po pierwszym szoku spowodowanym nową sytuacją szybko się z nią oswajają. Tym oto sposobem pomoc kolczatki się kończy, zostaje ona „spalona” jako narzędzie szkoleniowe a pies po prostu przyzwyczaja się do tego dyskomfortu podczas spacerów.
Spotykam również całkiem absurdalne zastosowania kolczatek. Jednym z nich jest podpięcie do niej flexi. Trudno mi zrozumieć „co autor miał na myśli” tworząc taką „instalacje”, naprawdę! Z jednej strony kolczatka która daje psu sygnał „nie ciągnij bo będzie bolało” a z drugiej strony smycz automatyczna która mówi „ciagnij! Zyskasz przestrzeń tylko pociągnij!”. Pies dostaje kompletnie niejasny sygnał, a że jak już wspomniałam jest dosyć odporny, to szybko decyduje się... ciągnąć.
Drugim „genialnym” pomysłem jest podpięcie psa do zestawu smycz + kolczatka + rower (bywają combo – rower + flexi + kolce). Kto ma choć trochę wyobraźni szybko odpowie sobie na pytanie „dlaczego nie?”. Gwałtowne hamowanie, kamień pod oponą, cokolwiek i leżymy u boku psa z wbitymi w szyję kolcami. Więc jeśli nie panujesz nad psem, nie bierz go na rower, proste.
Skoro już wyjaśniłam jak kolczatki nie używać, przejdę do części o tym jak ją używać albowiem wierzę w pozytywne skutki edukacji. Kolczatka nie musi być zła.

Zatem, jak jej używać?
Przede wszystkim należy mieć na uwadze fakt, że kolczatka jest narzędziem szkoleniowym. Nie substytutem obroży. Dlatego decydując się na zastosowanie jej trzeba dokładnie zaznajomić się z jej prawidłowym używaniem, a najlepiej przedyskutować to z doświadczonym szkoleniowcem (nie mam na myśli pozytywnego oszołoma bez praktyki, ale za to z ukończonym kursem korespondencyjnym).

Krop pierwszy – na początku należy dobrze ocenić swojego psa, i to czy tego typu awersja nie wyrządzi więcej szkody niż pożytku na jego psychice. Dlatego delikatny, emocjonalny i wrażliwy pies nie powinien być prowadzony metodami tak mocno awersyjnymi ponieważ odniesiemy odwrotny efekt. Zamknięty w sobie i przerażony na nasz widok lub kolczatki pies nie nauczy się niczego.
Kolczatka jest dobra dla psów twardych i odpornych psychicznie, pod warunkiem oczywiście że zostały zastosowane inne metody które nie zadziałały. Jestem zdania, że należy zaczynać od najdelikatniejszych sposobów i wybierać te mocno awersyjne dopiero wtedy, gdy wszystkie inne nie zadziałały.
Jeżeli więc inne metody zawiodły mimo wszelkich starań, a pies jest na tyle trudny do opanowania, silny a równocześnie odporny psychicznie, można zacząć zastanawiać się nad kolczatką.
Krok drugi – kolczatki używasz tylko wtedy, kiedy masz zamiar pracować z psem. Dlatego wyskakując na krótki spacer na siku lub kiedy nie masz czasu/ochoty na pracę wybierz samą obrożę lub szelki.
Kolczatkę zakładamy wysoko na psiej szyi, i zapinamy ją tak by nie mogła się zsunąć ale jednocześnie nie wbijała się psu w szyję. Mniej więcej tak - 
klik!
Absolutnie nie może wisieć. Można zapinać ją ogniwami lub wybrać model z zapięciem takim jak w obroży.
Nieco niżej, pod kolczatką powinna znajdować się obroża. Daje nam ona razie potrzeby możliwość przepięcia czy złapania psa. Można również dopiąć do niej drugą smycz, i prowadzić na niej psa korzystając z kolczatki tylko w celu zastosowania korekty.
Krok trzeci – czyli praca z kolczatką. Jak ona powinna wyglądać? Moim zdaniem powinna łączyć się ona z pozytywnym wzmocnieniem. Tradycyjne formy szkolenia psa za pomocą przymusu i kar odeszły dawno do lamusa. Łącząc negatywne wygaszenie w postaci kolczatki, z pozytywnym wzmocnieniem uzyskacie całkiem niezłe efekty.
Przewaga ilościowa powinna być po stronie wzmocnienia ponieważ zbyt duży stres podczas szkolenia znacznie spowalnia proces nauki psa. Zatem sowicie nagradzaj każdy moment w którym pies zachowuje się tak jak tego oczekujesz, i staraj się zachować znaczną przewagę nagród nad korektami. Bez odpowiedniej motywacji pies będzie zgaszony i mniej chętny do współpracy. A nie chcemy tego podczas nauki, prawda? :)
Podczas używania kolczatki obowiązuje jedna, bardzo prosta zasada – psu nie wolno na niej ciągnąć, ani przez chwilę. Kolczatka ma robić na nim wrażenie. Dlatego przy każdej próbie pociągnięcia na smyczy stosujemy korektę w postaci krótkiego, dostosowanego do siły i masy psa szarpnięcia. Tym sposobem pies będzie starał się unikać negatywnego bodźca jednocześnie dając nam szansę na nagradzanie.
Korektę powinno się łączyć ze słowem które będzie miało za zadanie w przyszłości przerywać niechciane zachowanie psa bez potrzeby użycia kolczatki. Może być to słowo „nie”, „przestań”, „dosyć” czy jakiekolwiek inne.

Nauka nie powinna trwać wiecznie, jak już wspomniałam kolczatka jest jedynie narzędziem szkoleniowym, nie substytutem obroży. Dlatego po uzyskaniu zadowalających efektów szkoleniowych kolczatka powinna trafić głęboko do szuflady, i zostać zastąpiona przez obrożę. Pozostaje zawsze możliwość korekty obrożą, oraz komendą przerywającą wypracowaną podczas używania kolczatki.


Halter

To prawdziwy wilk w owczej skórze! Często wybierany przez pseudo „pozytywistów” w celu nauki chodzenia psa na smyczy. Co gorsza (o zgrozo!) niektórzy „fachowcy” zalecają korekty przy użyciu tego narzędzia. Nie tędy droga, zanim sięgniesz po halter zastanów się jak i czy w ogóle chcesz go stosować. Podobnie jak kolczatka jest on tylko narzędziem szkoleniowym, nie zamiennikiem obroży. I choć wygląd może nas zmylić, jest on równie awersyjny jak kolczatka.

Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę fakt, że halter może spowodować dużo poważniejsze niż kolczatka kontuzje.
Szarpnięcie czy to nasze, czy psa może spowodować uraz kręgów szyjnych lub w najlepszym wypadku przygryzienie języka (bardzo krwawa sprawa). Na pierwszym spotkaniu z halterem pies może zacząć z nim walczyć czyli wyrywać się, wierzgać, próbować go zdjąć dlatego trzeba zapewnić mu maksimum bezpieczeństwa. Halter jest dla psa dużo trudniejszy do zaakceptowania niż kolczatka, zresztą jak większość przedmiotów zakładanych na pysk. Sprawy również nie ułatwia fakt podpiętej do niego smyczy.
Dlatego uważam że absolutnie nie należy stosować korekt przy użyciu haltera, zwanego również obrożą uzdową.

Zatem jak go stosować?
Należy na początku odpowiedzieć sobie na pytanie, do czego tak naprawdę służy halter.
Jego zadaniem nie jest uczenie psa chodzenia na luźnej smyczy, lecz ułatwienie nam utrzymania go na niej. Nie istnieje zresztą narzędzie które nauczy psa chodzenia na smyczy za nas, to na nas leży ten obowiązek. Te przedmioty mają nam tylko w tym pomóc.

Krok pierwszy - na początku, zanim jeszcze zaczniemy jakąkolwiek pracę, musimy oswoić z nim psa by uniknąć ewentualnych problemów. Nauka jest bardzo podobna do oswajania psa z kagańcem. Budujemy mu pozytywne skojarzenia z halterem z pomocą sowitych nagród w postaci ulubionych przysmaków. Z początku zakładamy go tylko na chwilę, następnie przedłużamy ten moment aż przestanie psu całkowicie przeszkadzać. Następnie dopinamy do niego smycz i również nagradzamy i wydłużamy ten moment.
Gdy już tą część będziecie mieć za sobą, możemy przejść do następnego etapu nauki.
Należy przygotować dwie smycze, lub jedną z dwoma zapięciami po obu końcach. Jeden karabińczyk dopinamy do obroży, drugi do haltera którego jedyne zadanie to ułatwienie utrzymania i opanowania psa.

Krok drugi - dotarliśmy do momentu, w którym można zacząć pracę z psem. Ponieważ halter sam z siebie wyklucza korekty (co nie zmienia faktu że nadal jest narzędziem awersyjnym) co już zdążyłam wyjaśnić na wstępie, należy sięgnąć po pozytywne metody.
Pamiętając, że halter ma za zadanie jedynie pomóc nam opanować siłę psa, przystępujemy do nauki.
W pracy będziecie używać nagród, wielu nagród by budować u psa pozytywne skojarzenia z konkretnymi zachowaniami. Dlatego trzeba mieć pod ręką naprawdę atrakcyjne dla psa smaki które będą dobrą motywacją.
Skupiamy psa na sobie, nagradzamy pożądane zachowania, ignorujemy zachowania niepożądane.
Dobrą metodą jest również zmienianie kierunków i nagradzanie psa za podążanie za nami.
W zasadzie wszelkie wymyślone metody pozytywne mające na celu nauczenie psa chodzenia na luźnej lince są tutaj dozwolone. Sposób „na drzewko” czyli zatrzymywanie się i ruszanie kiedy smycz zostanie poluzowana, wcześniej wymienione zmienianie kierunków, nagradzanie psa za poprawne zachowanie.
Nauka chodzenia na smyczy za pomocą haltera może trwać nieco dłużej, choć to w dużej mierze zależy od psa. Zwykle jednak negatywne bodźce są bardziej zniechęcające niż ich brak, Nie mniej jednak nie każda metoda jest odpowiednia dla każdego psa, dlatego myślę że należy doceniać ich różnorodność.





Oprócz kolczatek i halterów istnieją również inne akcesoria stworzone z myślą o nauce chodzenia na smyczy. Jednym z nich są szelki Easy Walk coraz bardziej popularniejsze w naszym kraju. Wyglądają zachęcająco, nie mniej jednak nie miałam okazji ich używać. Gdy tylko to się zmieni z chęcią podzielę się moimi wrażeniami.






Jestem zwolenniczką teorii, że metodę dobiera się do psa. Uważam, że nie da się każdego psa poprowadzić jedyną słuszną metodą. Świat nie jest czarno-biały, a każdy pies ma niepowtarzalną osobowość.
Miarą skuteczności stosowania wybranej przez nas metody są jej efekty. Jeżeli pies chodzi przez całe życie czy to na kolczatce, czy na halterze to oznacza że coś robimy źle i szkolenie nie przynosi żadnych efektów.
Nie każdy pies jest w stanie znieść dużą presję i korekty, takie techniki mogą wygasić w nim całą chęć do pracy i spowolnić proces uczenia się, a nawet go zahamować. Ale istnieją też psy twarde i niezbyt zainteresowane tym co im oferujemy, i wymagają zgoła innego podejścia. W ich wypadku korekty mogą przynieść lepsze efekty.
Używając przewagi wzmocnień nad korektami uzyskamy naprawdę zadowalające efekty. Myślę, że jest to najbardziej uniwersalna zasada ze wszystkich powstałych. Dotyczy ona tak samo wychowywania psów, jak i dzieci. Przewaga nagród tworzy między człowiekiem i psem więź, buduje zaufanie i motywuje zwierze. Korekty natomiast wysyłają czytelny sygnał, że dane zachowanie nie jest przez nas akceptowane. Psy między sobą też używają korekt, jest to zachowanie najbardziej dla nich czytelne. Oczywiście nie porównuję relacji pies-pies do relacji pies-człowiek, i nie zachęcam do korygowania w typowo psi sposób. Pragnę jedynie zaznaczyć, że u psów silniejsze bodźce są akceptowalne i oczywiste.
Moim zdaniem stosowanie korekt jest zasadne tylko wtedy, kiedy dana czynność jest bezwzględnie ważna i nie powinno dotyczyć szkolenia sportowego.
Bez względu na to, z jakich metod korzystamy i jakie narzędzia wykorzystujemy podczas nauki psa należy robić to w pełni świadomie i przemyślanie. Kolczatka nie musi być zła, równie zły może być źle zastosowany halter i to chciałam w tym wpisie przekazać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz